poniżej zamieszczamy opracowanie które zostało stworzone wspólnie przez stowarzyszenie polska ekologia oraz bioagricoop włochy - „RYNEK ŻYWNOŚCI EKOLOGICZNEJ W AZJI POŁUDNIOWO-WSCHODNIEJ”. te dwa stowarzyszenia realizują program promocji europejskiej żywności pod nazwą „organicity”
Azja Południowo-Wschodnia jest dziś dobrym obszarem do prowadzenia działalności gospodarczej i eksportu produktów spożywczych. Kraje tego obszaru są różne, ale wykazują podobne cechy pod względem potrzeb konsumentów.
Azja ma trzeci co do wielkości rynek produktów ekologicznych. Rynek żywności ekologicznej w Azji Południowo-Wschodniej przeżywa zdrowy wzrost wraz ze wzrostem świadomości konsumentów w krajach takich jak Indie, Chiny i Indonezja [1] .
Według raportu FIBL i IFOAM, pod względem liczby certyfikowanych producentów, Tajlandia z 2100 producentami ma drugą co do wielkości liczbę w regionie po Indiach.
W związku z tym rynek żywności ekologicznej w Azji Południowo-Wschodniej stale rośnie, stwarzając ogromne możliwości dla wszystkich produktów pochodzących z Europy.
W szczególności organiczne produkty diety śródziemnomorskiej, soki NFC, miody, owoce liofilizowane przez młodych ludzi z wielu azjatyckich metropolii o wysokiej i średniej sile nabywczej są uważane za „fajne”, zdrowe i modne.
Tylko zdrowy chleb # Rzemieślnicze długoterminowe wypieki # Docierają wszędzie # Piekarnia wiejska, ale nowoczesna # Gdy piekarza kusi złoto Inków
Nie w każdej piekarni spotyka się tradycja pieczenia pełnoziarnistego chleba ze spełnieniem rekomendacji Instytutu Żywienia i Żywności, aby konsumenci mogli w jadłospisie mieć kilka – co najmniej 5 – produktów zbożowych. I żeby każdy zjadał je ze smakiem.
Nie każda piekarnia kusi szerokim wyborem i nie każda „chlebodajnia” w tak trudnych czasach oferuje pieczywo zachowujące długo świeżość. Ten warunek staje się ważny właśnie teraz, gdy klienci robią zakupy raczej rzadziej i decydują się na produkty o wydłużonym okresie przydatności.
Taka świątynia wypieków funkcjonuje na Mazurach w Iłowie Osadzie pod Działdowem, a założyli ją dwaj ambitni mocarze piekarniczego fachu: Aleksander Nowakowski (nazwisko od pokoleń pisane mąką, właściciel „Nowakowski Tradycja” sp. z o.o.) i Bogdan Smolarz – herbu „Bio Piekarz”. Stąd nazwa tej tradycyjnej piekarni w nowoczesnym wydaniu „Bio Piekarz Nowakowski”. A skoro bio, to i warte odnotowania członkostwo w Stowarzyszeniu „Polska Ekologia”.
Światowy rynek jabłek, tak jak i inne rynki, nie jest wolny od perturbacji. Skoro polskie sady wyłącznie jabłoniowe to 30% wszystkich sadów w ogóle w UE, to widać jak ważna może być strategia działania polskich sadowników. To grupa właścicieli 167 tys. ha. Czym zaowocują (trochę przewrotne określenie) ich decyzje plus kaprysy pogody, plus postępujące stepowienie Polski i zawirowania w handlu międzynarodowym, przekonamy się w najbliższych miesiącach.
Jedno jest pewne – przetrwają najlepsi. Jest i będzie popyt na dobre, markowe i ekologiczne jabłka. Markowe, czyli które? Jaka marka jest przygotowana do walki o rynek?
Z pewnością taką silną marką są „Jabłka Grójeckie”, mające udokumentowaną 500-letnią tradycję. Jest o tym przekonany Pan Maciej Majewski prezes Stowarzyszenia Sady Grójeckie, współpracującego ze Stowarzyszeniem „Polska Ekologia”. Pytamy więc o siłę tej marki:
- „Nasza marka ma kilka mocnych atutów: to nie tylko 500-letnia tradycja wywodząca się od królowej Bony, która w naszym rejonie zakładała sady. To silna przewaga konkurencyjna podbudowana unijnym certyfikatem Chronione Oznaczenie Geograficzne (ChOG), co stawia je na równi z popularnymi francuskimi i włoskimi winami czy serami, jak chociażby Camembert z Normandii, czy z tak cenionymi jabłkami z południowego Tyrolu. Co więcej, rokrocznie obserwujemy wzrost zainteresowania klientów pochodzeniem kupowanych produktów. To nie przypadek, że myśląc sery i wino – myślimy Francja. Jesteśmy na najlepszej drodze, aby myśląc jabłko – myśleć o Polsce.